TRIATHLON – pływanie, rower, bieganie. Ciało z mięśni; głowa z żelaza!

Triathlon to połączenie trzech wymagających dyscyplin w jedne zawody – najpierw płyniesz (w jeziorze, morzu lub innej (zwykle mało komfortowej) wodzie otwartej). Poźniej wsiadasz na rower szosowy i kręcisz ile sił w nogach. Potem zsiadasz z roweru i biegniesz (i nawet jeśli bieganie zawsze było dla Ciebie sprawą raczej prostą tutaj już takie nie jest, bo przecież czujesz poprzednie dyscypliny – w nogach i w całym ciele :))). Na końcu czeka Cię jednak WIELKA SATYSFAKCJA. Większa niż na mecie biegu. Słowo. Tak przynajmniej odbieram to ja – biegaczka z ponad 20-o letnim doświadczeniem i ponad 80-a startami w biegach ma koncie 🙂 Chcesz zacząć? Szukasz inspiracji? Każda motywacja jest dobra!

Triathlon – jak zaczęłam? Od kibicowania. I rozwodu…

Gdyby kilka lat temu ktoś powiedział mi, że zacznę startować w triathlonach naprawdę bym nie uwierzyła mimo, że miałam kilkoro znajomych zajmujących się tym sportem. Podziwiałam ich i to by było na tyle. Biegałam od szkoły średniej, bywało, że się ścigałam; zdarzyło mi się nawet napisać książkę o bieganiu. Ale pływanie i rower? Na basen chodziłam regularnie tylko jakiś czas i to tylko dlatego, że dopadła mnie paskudna przepuklina kręgosłupa. Na rower wsiadałam raz na rok (no może góra dwa) i pokonywałam na nim nie więcej niż z 25 kilometrów. Na „górskim” rowerze, rocznik mniej więcej 90y. Resztę możecie dopowiedzieć sobie sami.

Triathlon pojawił się w moim życiu dość niespodziewanie wraz z końcem mojego związku małżeńskiego, w którym to ja byłam rozbiegana, rozpędzona i sportowa, a były mąż spędzał czas godzinami grając na komputerze. Nie trzeba wnikać w szczegóły żeby zauważyć, że już na pierwszy rzut oka to nie miało szansy powodzenia w perspektywie tak długiej jak „całe życie”… Dziś jestem 3,5 roku po rozwodzie i w zupełnie innym miejscu zarówno jeśli chodzi o sport, jak i wszystko inne. Życie 🙂 Rozwód nigdy nie jest łatwy, ale co Cię nie zabije to Cię wzmocni.

Mój obecny Mężczyzna jest triathlonistą i jakkolwiek trywialnie to brzmi to On zaraził mnie ostatecznie triathlonem. Zaczęło się całkiem niewinnie od kibicowania grupie znajomych. Patrzyłam jak wychodzą z jeziora w obcisłych piankach triathlonowych, które jeszcze w biegu muszą z siebie ściągać żeby chwilę później ruszać na trasę rowerową, jak później na sztywnych po rowerze nogach podejmują się biegu i zmęczeni wpadają na metę. Aż nagle zapragnęłam tam być – spróbować, przeżyć, doświadczyć. Długo nie myśląc (i nie trenując) zapisałam się na najbliższe zawody TRI, na które jechałam z Michałem – przepłynęłam „żabą” (bo wtedy nie umiałam przepłynąć nawet metra kraulem), przejechałam trasę na starym rowerze górskim mojej mamy (z popsutymi przerzutkami) i przybiegłam na swoich przyzwyczajonych do bólu nogach do mety. No i wsiąkłam. Spodobało mi się od pierwszego razu. Bo było inne, ciekawsze niż bieganie, kompletnie nieprzewidywalne i wymagało ode mnie dużo więcej wysiłku. A ja naprawdę lubię wyzwania…

TRI – Trening, Radość, Inspiracja

Szosę kupiłam jedną z najtańszych w znanej sieciówce. Triathlon jest drogi, ale wychodzę z założenia, że najpierw trening potem sprzęt!

Dziś mam za sobą kilka startów w triathlonach – 1/8 Ironmana, kilka razy 1/4, spontaniczna połówka Ironmana na zakończenie urlopu nad morzem – 1/2 Ironmana w Gdyni, która jest jedną z (jeśli nie najbardziej) prestiżowych imprez triathlonowych w Polsce. W międzyczasie nauczyłam się pływać kraulem (choć dotychczas wszystkie zawody pokonałam i tak klasykiem, bo… w ten sposób pływam szybciej). Kupiłam rower szosowy – narazie jeden z najtańszych, bo jestem zdania, że najpierw trzeba zrobić formę, a potem inwestować w lepszy sprzęt. Triathlon nie jest tanim sportem, ale przy zachowaniu zdrowego rozsądku da radę nie zbankrutować.

Pandemiczny rok 2020 przyniósł przerwę we wszelkich startach, bo choć nie wszystkie zawody triatlonowe zostały odwołane to i tak musiałam zrezygnować z udziału w czymkolwiek – za trzy tygodnie po raz drugi zostanę mamą. Nie mogę się doczekać – kiedy zobaczę Mojego Maluszka, a potem… już niedługo będę powoli wracać do treningów! Kiedy 9,5 roku temu urodziłam moją córkę byłam ewenementem na porodówce pytając lekarza – kiedy będę mogła wrócić do biegania 🙂 Teraz sama już wiem, pytać nie muszę.

Mam CEL na 2021…

Cel na 2021 rok jest ambitny – chcę wystartować w 1/2 Ironmana w Bydgoszczy. 1,7km pływania, 90 km jazdy rowerem i 21 km biegu. Zawody zostały przełożone z tego roku na lipiec przyszłego co da mi jakieś 3 miesiące na przygotowanie się do nich po naprawdę długiej przerwie. Od 5 miesiąca ciąży nie mogę biegać, a po porodzie czekają mnie jeszcze 2 miesiące oszczędzania się. Wyzwanie jest zatem tyle ambitne, co szalone. Ale przecież kocham szalone wyzwania!

Ktoś zapyta – PO CO CI TO? Po co Ci te zawody, triathlony, treningi? No po co? Dlaczego nie skupisz się po prostu a rodzinie, dziecku, domu? Ale wiecie co? Moja obecna rodzina jest sportowa! A pytanie – po co? To jest tak samo jak z pytaniem alpinisty dlaczego idzie w te góry, dlaczego potrafi zostawić wszystko na długie miesiące i ryzykując życie pcha się coraz wyżej, coraz dalej… Ze sportem jest podobnie – sportowiec po prostu musi. Jesteś tym co robisz, tym co kochasz, tym co sprawia, że Ci się chce, tym co ma dla Ciebie sens. Od lat czuję się sportowcem i choć robię to amatorsko to w jakimś stopniu ten sport mnie określa. Bieganie, triathlon, góry, trening. Bez tego moje życie nie jest pełne, trudno wysiedzieć w domu, trudno osiągnąć stan szczęścia.

Zapytacie jak trenować mając małe dzieci? Odpowiem po prostu – CHCIEĆ TO MÓC. Nie ma rzeczy niemożliwych. Wystarczy chcieć czegoś wystarczająco mocno, a można to osiągnąć. Pytanie – jak bardzo tego chcesz?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: