Jesteś… OK! Pokochaj siebie i zmień swoje życie na lepsze.

Jest bardzo cienka granica między pozytywną motywacją do bycia coraz to lepszym, sprawniejszym, bardziej „fit”, a… frustracją i myśleniem, że jesteś kiepski / słaby / do niczego / gorszy… Albo… gorsza. Dzisiejszy post kieruję głównie do kobiet, ponieważ niestety to my – kobiety mamy tendencję do autodestrukcyjnych myśli o wiele częściej niż panowie. I… to nie do końca nasza wina. Warunkuje to często świat wokół nas, który z każdej strony krzyczy:

  • Patrz jaka gruba; pewnie tylko żre…
  • Ale chudzielec, pewnie ciągle jest na diecie…
  • Ale pewna siebie – pewnie uważa się za lepszą od innych. Zarozumiała!
  • Ciągle ćwiczy – na pewno zaniedbuje rodzinę!
  • Ale leniwa – nie chce jej się poćwiczyć!
  • Ale umalowana – cizia!
  • Mogłaby się chociaż trochę umalować – wyglada jak baba od garów!
  • Zmienia facetów jak rękawiczki – dziwka.
  • Szara myszka, w ogóle się nie umawia, pewnie ma jakiś problem…

Przykłady podobnych stwierdzeń można mnożyć. I chociaż dojrzała, pewna siebie kobieta będzie miała podobne osądy w poważaniu to może upłynąć trochę czasu zanim dojrzeje na tyle, żeby pokochać siebie i nie przejmować się opinią innych!

Dzisiaj chcę Wam dziewczyny powiedzieć, że naprawdę jesteście OK. Niezależnie od tego ile godzin w tygodniu spędzacie na siłowni (i czy w ogóle odwiedzacie to miejsce!), niezależnie od tego czy macie fałdkę tu i tam, czy wychodzicie pobiegać na godzinę bez mrugnięcia okiem czy też nienawidzicie wysiłku cardio i jedynym waszym treningiem jest spacer z psem. Nauczcie się doceniać siebie. Tak często czytam posty sfrustrowanych kobiet na różnych grupach… „jestem do niczego”, „jestem nieatrakcyjna”, „jestem i zawsze byłam gruba”, „nie potrafię się zmotywować do zmiany”… W efekcie „nic mi się nie chce”, „moje życie jest nie takie jakbym chciała” itd. Fala destrukcyjnych myśli rośnie aż zalewa wszystko wokół jak tsunami. Stop. Zmień myślenie.

Zmiana nawyków, a w dłuższej perspektywie czasowej zmiana stylu życia i sylwetki to proces. Często długotrwały i wcale nie taki prosty. Nie ma co się oszukiwać, że „wystarczy tylko chcieć” i samo przyjdzie. Nie. Samo się nic nie zadzieje i jeśli nie przepracujesz tego w sobie to mogą minąć długie lata zanim faktycznie zmienisz swoje życie na zdrowsze. Samo rozpoczęcie treningów i praca nad tym żeby stały się one stałym punktem w twoim zabieganym tygodniu to ogromne wyzwanie. Warto je podjąć dla zdrowia i własnego samopoczucia i staram się Wam to pokazywać każdego dnia. Nie znaczy to jednak, że jest to łatwe i zawsze tylko przyjemne. Trzeba się natrudzić. Napocić. Namęczyć.

Ważne jest nastawienie już na samym początku. Uwierzcie mi, że dużo łatwiej jest rozpocząć odchudzanie czy przygodę z treningami jeśli wcześniej poda się sobie samemu przyjazną dłoń. Jesteś OK. Naprawdę! Nawet jeśli po ogarnięciu dwójki dzieci padasz na twarz i nie pojmujesz skąd czerpać siłę na trening po całym dniu gonitwy… Nawet jeśli kochasz czekoladę i nie wyobrażasz sobie życia bez słodkości. Nawet jeśli każda dotychczasowa próba wyjścia na bieganie skończyła się u Ciebie wyłączeniem budzika i przewróceniem się na drugi bok… Nie zrozumcie mnie źle 😉 Jestem tu po to żeby motywować do pokonywania własnych słabości, ale też podkreślam, że te słabości to normalna ludzka rzecz i każdemu się zdarzają. I to wcale nie znaczy, że jesteś „do niczego”!

Możesz być lepsza / lepszy, oczywiście – bo zawsze można się rozwijać i być lepszą wersją samego siebie. Ale uwierz, że jesteś w porządku już teraz. Jesteś piękna ze swoim nieperfekcyjnym ciałem, z cellulitem i talią, której sporo brakuje do osy. Nie musisz być jak koleżanka, dziewczyna z internetu czy z okładki. Bądź sobą i pokochaj siebie, a wtedy cały świat będzie Ci sprzyjał.

Przyjmij metodę małych kroków. Zawsze powtarzam – lepiej poćwiczyć 15 minut niż wcale. Lepiej wyjść na spacer niż zostać w domu przed telewizorem. Unikaj podejścia „wszystko albo nic”, bo takie nastawienie często budzi frustracje. Dotyczy to zarówno treningu jak i diety. I pamiętaj, że jesteś OK!

One thought on “Jesteś… OK! Pokochaj siebie i zmień swoje życie na lepsze.

  1. Ja od zawsze cierpię na słomiany zapał. Mam takie okresy w życiu, biorę się za siebie i to trwa kilka, kilkanaście miesięcy. Osiągnę swój cel i nagle – STOP – KONIEC ćwiczeń i oczywiste, wszystko po kilku tygodniach wraca do stanu sprzed „formy”. Nie mówię tu o.efekcie jojo, mam to szczęście, że jestem raczej chudzielcem. Dlatego muszę duzo pracować aby mieć w ogóle pupę… w tym roku jeszcze nie zaczęłam 😛

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: